Jedna z historii IX
EPIZOD IX
Od ściany do ściany było z dziesięć kroków,
jak nie więcej, na długość i wszerz. Teraz Ybron mógł zobaczyć o co się
uderzył. Zniszczona ława z oparciem miała miękkie obicie ze skóry. To właśnie
ona zagrodziła mu drogę. Jej prawdziwego koloru nie sposób było dostrzec. Kurz
osiadł grubą warstwą i zmieszał się razem z brudem. I nic dziwnego w takiej
ławie, oprócz jednego elementu. Stojąca trochę w przejściu, co można wybaczyć,
była wciąż używana. Problem był w tym, kto na niej zasiadał. Człowiek, który
umarł dziesiątki, jak nie setki, lat temu. To co zostało z odzienia okrywało
kości.
Na podłodze zaznaczony był dość duży okrąg.
Średnica mierzyła nie mniej niż 7 kroków. A na całym obszarze tego koła była
ubita ziemia posypana brudnym piachem. Reszta podłogi miała podrapane deski.
Na suficie wisiało kilka łańcuchów.
Zardzewiałe wisiały bezwładnie. Leżało też kilka pękniętych ogniw. Jedne duże
drugie mniejsze, ale wszystkie nadawały nieprzyjemnego zapachu i widoku.
W jeden kąt wciśnięto jakiś duży przedmiot.
To jedyny róg tego pomieszczenia ze słabym światłem. Nie można było zobaczyć co
to.
Nie zabrakło też broni. W większości
połamane ostrza, leżały na obrzeżach okręgu.
Zielonooki zauważył monetę w połowie
zasypanej piachem. Była zaraz pod jego nogami. Przez chwilę wydawało mu się, że
to zwierzęcy srebrnik. Pieniądz okazał się złoty. I miał tak
Wszystko to miało swój mroczny, nawet trochę
straszny klimat, ale ślady zakrzepłej krwi na ścianach przyprawiały o dreszcze.
To właśnie one niepokoiły Ybrona. Wolał nie myśleć co to było za miejsce i co
się tu działo.
–
Pieśniarz powinien niedługo się zjawić.
–
To dość... nieprzyjemne miejsce. - stwierdził
zielonooki. - Nie czujesz niepokoju będąc w takich miejscach?
–
Jak spędzisz więcej czasu z pieśniarzem to sam
przestaniesz reagować na takie otoczenie.
–
Co masz na myśli mówiąc, że spędzę więcej czasu
z pieśniarzem?
–
Chcesz długą czy krótką wersje? - zapytała.
Mrużyła oczy, które były podkreślone czarną kreską. Twarz wydawała się nie mieć
ani jednej skazy nie licząc dwóch skromnych pieprzyków pod prawym okiem.
–
Skoro i tak mamy tu czekać to długą.
–
Niech i tak będzie. - prawy kącik jej ust
podniósł się widocznie. - Skłamałabym mówiąc, że boję się takich scen. To
pewien efekt uboczny, spędzania czasu z pieśniarzem. Teraz to dla ciebie
straszne miejsce, nawet jeśli tego nie pokazujesz. Uprzedzając pytanie, tak,
widzę twój strach. Ten... dar to jego zasługa. Muszę powiedzieć, że bardzo dobrze
to ukrywasz. W każdym razie jak spędzisz z nim trochę czasu to twoje emocje nie
tylko będą niewidoczne, ale będziesz mógł je kontrolować. Tylko do pewnego
stopnia, ale to nie ma znaczenia. Żeby ci to bardziej przybliżyć... -
energicznie gestykulowała rękoma. Przechadzała się powoli chodząc wokół Ybrona.
- ...wyobraź sobie, że możesz wywołać w sobie ekscytacje równą ekscytacji
małego dziecka dostającego prezent. I to w chwilach kiedy jesteś w trakcie
walki. Uśmiech sam maluje się na twarzy, ciało ma ochotę skakać, i choć robisz
coś strasznego, w tym przypadku zabijasz, to cieszysz się. Radość rozpala cię
od środka. To oczywiście tylko przykład. - przerwała na chwilę. Zebrała trochę
piachu jedną ręką. - Pieśniarz samą swoją obecnością miesza w uczuciach. Przychodzisz
do niego pałając nienawiścią, a chwilę później nie wyobrażasz sobie życia bez
niego. Możesz nie wierzyć, ale wpadłeś już w jego sidła. Może przez przypadek,
może nie. - Wysypała suche ziarenka uśmiechając i ciesząc się. Było jej widać
niemal wszystkie zęby.
Ybrona zatkało. Nie wiedział co ma na to
powiedzieć. To co usłyszał zdawało się być jakimś chorym wymysłem. Zwykłą bujdą
szaleńca. Kontrolowanie emocji? Uczucie radości przy zabijaniu? To czysta
abstrakcja, nic więcej.
–
A prawie zapomniałam. Prosił mnie bym ci
zaśpiewała.
–
Co zaśpiewała?
–
Nie dla mych uszu jest ta pieśń, tylko dla
twoich Ybronie. Ja mam ją tylko zaśpiewać. Jeśli nadto cię to nie obrzydza
oprzyj się na ścianie i słuchaj. - zielonooki nie miał na to ochoty. Ani na
dotknięcie ściany, ani na więcej dziwnego tekstu. Sam zdziwił się gdy podszedł
do ściany i oparł na nich se ciało. Zjechał bezwładnie siadając na drewnianej
podłodze.
–
Na cmentarzysku zbudził mnie wrzask. W smutne me
oczy uderzył blask. Teraz uczucie to tylko wspomnienie. To wszystko przez moje
straszne grzeszenie. Mam teraz ciernie co ranią mnie w środku. A ja wciąż myślę
o samorodku. - Aetra zamilkła gdy dźwięk fletu wypełnił powietrze. Cruon wszedł
niezauważony. Siedział na ławie koło kościotrupa i grał na drewnianym flecie.
Grał dalej a Aetra do niego dołączyła. - Przestać go szukać, choć chcę, nie
mogę. Ale na pewno się wami wspomogę...
–
Wystarczy. - wtrącił się pieśniarz. - Resztę
Ybron usłyszy później.
–
Chciałeś mnie widzieć. Oto jestem.
–
Tak, Chciałem. To co teraz się stanie z
pewnością ci się nie spodoba. Muszę to zrobić, bo inaczej się nie da.
–
Przestań przynudzać i przejdź do rzeczy. - rzekł
zielonooki. Siedział ciągle na ziemi i patrzył z dołu na Cruona.
–
Nie zgodziłeś się na moje warunki. Zupełnie
niepotrzebnie. - schował flet dając go za siebie. Ybron był ciekaw czy flet
jest gdzieś włożony, czy zniknął jak umowa. - Aetra, podejdź tu.
–
A właściwie co to za miejsce?
–
To bardzo ciekawe pytanie. Cały ten dom przeżył
nie jedno pokolenie. Mieszkali tu różni ludzie, a pomieszczenie, w którym się
znajdujemy miało różne zastosowania. Jedni uczyli się tu walczyć. Byli tacy co
praktykowali tu magię i czarnoksięstwo. Sadystów, którzy używali ten pokój jako
sale tortur też nie brakowało. Mieszkała tu służba. Kiedyś był tu także magazyn.
Mnóstwo zastosowań, a tylko jedna piwnica. - Wstał obejmując Aetre jedną ręką.
- Jeszcze nie tak dawno ludzie tu walczyli. To była jedna z aren. Znana tylko
wybranym. Stawki duże, walki krwawe no i zakłady na wielką skalę. Bo nie każdy
mógł tu przyjść, ale każdy mógł na kogoś postawić. Aetra jeszcze pamięta
właściciela, prawda?
–
Mhm. - kiwnęła zgodnie głową.
–
No właśnie. Wredny gość. Uprzejmy się robił jak
tylko jeśli miałeś pieniądze, które mogły u niego zostać. Ale przyznać mu
trzeba, że głowę do interesów to miał. Jeden z największych biznesów. A teraz?
Teraz to brudna piwnica, bez zastosowania. - Cruon zaczął się rozglądać po
pomieszczeniu jakby pierwszy raz je widział. - Chyba się trochę zagalopowałem.
Może jeszcze poopowiadam, ale kiedy indziej.
–
To prawda. Słucha się ciebie z przyjemnością,
lecz chciałbym się dowiedzieć...
–
Nie będziesz zabijał. Tak powiedziałeś.
–
I co z tego?
–
Przedstawię ci obecną sytuację. - odepchnął
lekko Aetre. - Jeśli zgodzisz się na moje warunki zginie jedna osoba. W przeciwnym
wypadku...
Cruon wyciągnął zza pazuchy wielki nóż.
Czubek ostrza przystawił Aetrze do gardła, tak, że skóra lekko się uginała.
Ybron zerwał się i już chciał podbiec, ale tego nie zrobił. Nie zdążył by jej
uratować. Dziewczyna jeszcze nie straciła życia, a to dobry znak. Może nie musi
umrzeć. Powietrze jakby zrobiło się gęstsze. W oczach Aetry było widać strach,
chociaż wydawała się spokojna.
–
Nie rób tego! - krzyknął Ybron.
–
Jeżeli nie przystaniesz na moją ofertę polecą
trupy. Pierwsza będzie ona. - Na gardle pojawiła się krew. - Na arenie padną drugie zwłoki. Jak nie ty, to ktoś inny
go zabije. - zaczął się śmiać. - Trzeci trup będzie jednym z nas. A teraz
przemyśl jeszcze raz, zgadzasz się na moją ofertę? Trzy do jednego. Myśl szybko
bo... - przycisnął ostrze mocniej. Po szyi spłynęła
czerwona ciecz. - To jak?
–
Mhm. - dolna warga
Ybrona się podniosła. Lekkie skinięcie głowy, prawie niewidoczne.
–
Musisz wypowiedzieć te
słowa. - Cruon dalej naciskał.
–
Zgadzam się na twoje
warunki. - jego brwi zaczęły zbliżać się do siebie. - I oby cię Naeh
zabrał do
Massaby.
Massaba
czyli cele w lochach Boga Naeha. Massaba według wierzeń jest nieskończenie
wielka, więc dla każdego znajdzie się tam miejsce. Cele były nimi tylko z
nazwy. Każda cela do jeden sznur, drut lub łańcuch. Zawiązany jednym z tych
trzech wisiało nie mając pod sobą nic, a nad sobą Posiadłość Naeha. Mury,
których czas nie rusza. Taka kara wydawać się może, niewystarczająca. Nic
bardziej mylnego. Massaba różni się od innych miejsc potępienia tym, że z
stamtąd można wrócić do świata żywych. Każdy wracający człowiek wydaję się inny
i nie chce powiedzieć co jest najgorszego w tych lochach. Peszą się i unikają
tych pytań za wszelką cenę. Niektórzy boją się na sam dźwięk tego słowa. Nawet
popełniali samobójstwa po jego usłyszeniu. Boją się samego brzmienia słowa
Massaba.
To
miejsce jest pewną zagadką. Jedni twierdzą, że to co się tam dzieje jest zbyt
straszne by o tym mówić. Oczywiście znaleźli się też ci którzy uważają to
miejsce za bujdę. - Niech zatem tak będzie. Umowa zawrzemy uściskiem dłoni. -
Cruon wytarł krew z szyi
Aetry.
Jego prawa ręka miała na sobie jej krew. I tą też rękę wystawił do uścisku.
Kiedyś się spotkamy po tym wszystkim. A wtedy... Nie musisz kończyć. Domyślam
się co mi zrobisz, albo... co chcesz mi zrobić. - podmuch wiatru pojawił się
znikąd i zdmuchnął wszystkie płomienie. W pomieszczeniu zrobiło się ciemno na
ułamek sekundy. Ogień znów zapalił się, jakby nigdy nie zgasł, a pieśniarz
zniknął.
–
Nic ci nie jest? -
Ybron podbiegł do dziewczyny. - Nie, chyba nie. - odrzekła dotykając rany na
szyi.
Koniec Epizodu IX
Spodobało Ci się? Koniecznie pozostaw po sobie ślad w komentarzach i zobacz następny epizod! Poniżej masz linki do szybkiej podróży ;)
Wszystkie Epizody
Następny Epizod
Jeśli masz jakieś pytanie lub uwagę pisz śmiało w komentarzu :)
Komentarze
Prześlij komentarz