Jedna z historii IV

 EPIZOD IV 

   Drzewa rosły coraz rzadziej. Droga robiła się szersza i bardziej ubita.
   Północe rozstaje łączyły siedem dróg i wyznaczały punkt neutralny pomiędzy trzema królestwami. Jednym z nich była Astania. Kiedyś na samym środku przecinających się ścieżek stało kilka straganów.
   Teraz to miejsce rozrosło się do rozmiarów wioski. W samym środku rynek na którym mieści się kilkaset osób. Stragany zbudowano na stałe, są większe o porządniejsze niż kiedyś. Wokół środkowej części wzniesiono budynki, zamykając rynek niemalże całkowicie. Siedem przejść pilnowali wynajęci najemnicy, dbali także o spokój na całym terenie północnych rozstai.
   Między zewnętrznymi budowlami zbudowano dwa mosty będące bezpośrednio nad stoiskami kupców. Wielkie kamienne kolumny podtrzymywały konstrukcje. Przez całą tą zabudowę słoneczne światło miało problem z przedostaniem się do wszystkich miejsc. Cienie skrywały sporą cześć rynku. Ludziom to jednak nie przeszkadzało w handlowaniu.
   Za całym obiektem stało kilka chat, pełniących funkcje magazynów. Co oznaczało jeszcze więcej pracy dla najemników. Zdzierali za tą robotę niebotyczne sumy, a tak naprawdę obijali się od rana do wieczora. Wątpliwości nie było, że są potrzebni. Każdy nie chroniony magazyn pustoszał w jedną noc.
   Ybron stanął przed przejściem przyglądając się zabudowaniom. Spojrzał na złotą bransoletę, którą  zabrał Winealowi. Wpadła mu w oko, a zmarłemu i tak by się już nie przydała.
    Nie kręć się tu. - powiedział strażnik. - Albo wchodzisz, albo obejdź boczna ścieżką. - zielonooki dopiero teraz zauważył ledwie widoczną ścieżkę biegnącą przy zewnętrznych ścianach budynków.
    Co to za miejsce? - pierwszy raz znajdował się tak daleko od domu. Najdalej wędrował do wioski na zachód od chaty, w której mieszkał. Wieś Katry miała wszystko czego z ojcem potrzebowali. To stamtąd pochodził chłopiec, który zginął przez Ybrona.
    Północne rozstaje. Dzielnica handlowa, największa na obszarze trzech królestw.
    Co mogę tu dostać?
    Właściwie wszystko, trzeba tylko dobrze poszukać. Pytaj w karczmie o osobę zwaną Loran, jeśli szukasz czegoś bardziej wyrafinowanego. Tylko nie próbuj kraść, bo rękę lub głowę stracisz. - mężczyzna w sile wieku wydawał się przyjazny.
    Dzięki za ostrzeżenie. - Ybron i tak nie miał zamiaru niczego kraść. -  A gdzie znajdę karczmę o której wspomniałeś?
    Idź przed siebie, a na pewno trafisz.
   Przejście było długie na jakieś trzydzieści stóp. Przy ścianach stały jakieś drewniane skrzynie i worki. Dwie pochodnie nie radziły sobie z ciemnością. Zielonooki myślał czy śmierć Mata była konieczna. Może był jakiś sposób? Pewnie nie, gdyby go nie zabił dwie osoby by zginęły. Jedną z nich mógł być właśnie Landriwian.

   Ybron usłyszał gwar rozmów. Wszystko co widział było kolorowe. Widok ten zapierał dech bo ze środka wnętrze wydawało się jeszcze większe. Powoli szedł przed siebie i słyszał krzyki handlarzy i kupców.
    Świeże mięso dzisiaj upolowane! - krzyczał ktoś z prawej.
    Tanie tkaniny! - wołała kobieta z tej samej strony. - Miękkie jak puch! Najlepsze w świecie!
    Kup to panie nie bądź głupi, bo to zaraz ktoś wykupi! - wcześniej przygotowane rymy słychać było z lewej strony.
    Talizmany wszelkiej maści, co obronią od napaści!
    Zioła! Zioła! Rzadkie, tanie i skuteczne!
   Przeciskając się przez ludzi  zielonooki co chwilę widział znaki i plakaty prowadzące do karczmy. Rzeczywiście trafić tam to nie problem.
   Ktoś wyłonił się jak spod ziemi przed Ybronem blokując mu drogę.
    Złoto, srebro, świecidełka. -  handlarz wskazał swój niewielki stragan. - Każdy znajdzie coś dla siebie. Proszę spojrzeć. - zaciągnął go zanim ten zdążył zaprzeczyć. - Najlepsza jakość, unikalna biżuteria. - sięgnął po jakiś wisiorek. - Niech spojrzy, piękny okaz pasuję do twarzy. Oddam za jedyne dziewięć astańskich monet. To oferta życia. Tu się nie ma nad czym zastanawiać trzeba brać.
    Nie chce nic kupować. - rzekł kręcąc głową. W cieniu zauważył zwierzęcy srebrnik. To musiał być on. Srebrny z dwoma otworami i grawerunkiem. - Ile za ten drobiazg? - zapytał, podkreślając słowo „drobiazg”.
    Zainteresowała cię ta moneta. Widzę, że masz oko. To niezwykły okaz w mojej kolekcji. Zdobyłem go wygrywając zakład od tajemniczej postaci. Podobno jest warta fortunę. - akurat w to Ybron nie wątpił. - Dzisiaj jest twój szczęśliwy dzień oddam go za ćwierć darmo. Pięćdziesiąt Hunów.
   „Hun” to waluta uznawana za wspólną w trzech królestwach. Bardzo ceniona także w innych krainach. Grube ciężkie monety z trójkątem na jednej ze stron, a na drugiej połączone herby trzech królestw. Poza królewskimi talarami były to najdroższe monety.
    Mam płacić pięćdziesiąt Hunów za jedną monetę? - oburzył się Ybron.
    To rzeczywiście spora suma. Bacz, panie, że to nie jest zwykły pieniądz. - handlarz widział ciągle oburzoną twarz zielonookiego. - Niech będzie. Spuszczę z ceny. Powiedzmy czterdzieści pięć Hunów i zniżka na przyszłe zakupy.
    Dam dziesięć srebrnych monet. - specjalnie ostro zaniżał cenę.
    Proszę panie o wyrozumiałość. Ja też jeść muszę, i rodzinę wykarmić trzeba. Może uda nam się dobić jakiegoś rozsądnego targu? Moje ostatnie słowo, trzydzieści pięć Hunów.
    Chyba się nie dogadamy. - chciał odejść, ale zatrzymała go ręka.
    Trzydzieści.
    Nie posiadam ani jednego Huna. Mam srebro i w takiej walucie mogę zapłacić. Dwanaście srebrnych monet. - Ybron zauważył, że handlarz nie ma pojęcia jak przekładać srebro na Huny. Zastanawiał się nad jego ofertą, a jeden Hun był warty nawet paręnaście srebrnych monet. Zależy jakiej były jakości. Zielonooki miał świetnie wytopione monety. Jeden Hun mógł być wart ich osiem, może dziewięć.
    Sto srebrnych.
    Piętnaście i ta bransoleta. - był gotów ją oddać w zamian za srebrnik. - Jest warta z trzydzieści Hunów. - tak naprawdę nie więcej niż parę Hunów, ale cena zależy tak naprawdę od tego ile ktoś może dać, więc handlarz mógł sprzedać ją z kilkukrotnym zyskiem.
   Szczupły kupiec skinął głową. Mrucząc coś pod nosem przyjął zapłatę. Ybron od razu przewiązał srebrnik sznurkiem tak jak zrobił to z poprzednim. Teraz dwa krążki dotykały jego skóry na przedramieniu. Odchodząc usłyszał jeszcze kawałek rozmowy tego handlarza z jego kolejną ofiarą.
    ...r. Zdobyłem go wygrywając zakład z tajemniczą postacią. Naszyjnik ten chcieli kupić ode mnie za sto a nawet za sto pięćdziesiąt Hunów. Jest dla mnie bezcenny. Sprzedaję go bo potrzebuję pieniędzy. Wystarczy mi siedemdziesiąt Hunów, dodam też zniżkę na przyszłość.
    Ooo... - powiedział biedny chłop, który zostaje oszukany. - Ferti! Patrz, za połowę ceny...
   Ybron nie wtrącał się do rozmowy. Kupiec widocznie stosował tą samą taktykę za każdym razem.
Co, w połączeniu ze słabą wiedzą na temat walut, oznacza amatora w tej sztuce, który podpatrzył ten sposób sprzedawania. Kiedy wyłoniły się wrota do karczmy kupiec ulotnił się z pamięci.

 Koniec Epizodu IV 

Spodobało Ci się? Koniecznie pozostaw po sobie ślad w komentarzach i zobacz następny epizod! Poniżej masz linki do szybkiej podróży ;)

 Wszystkie Epizody 

Następny Epizod



Jeśli masz jakieś pytanie lub uwagę pisz śmiało w komentarzu :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Zabójczy pocisk" czy zabójcza nuda?

Historia mojego autorstwa