Jedna z historii XI


 EPIZOD XI 

Jest duszno. W powietrzu lata pełno pyłu. Słychać skrzypienie krat. Ktoś przechodzi. Gdy zoba-czyli kogo wartownik przeprowadza, zerwali się z miejsca w mgnieniu oka. 
Wszyscy tylko patrzyli nikt nie wypowiedział żadnego słowa. Tylko Hank, wartownik, się nie bał. Niezbyt wysoki, gruby facet w za małej zbroi. 
-   Ponoć jesteś pewnikiem. - powiedział Hank. - Postawiłem na ciebie niezły szmal. I lepiej
dla ciebie żebyś wygrał, bo później i tak wrócisz tutaj. - wskazał ręką za siebie. - A tu żądze ja. Jeśli mi się coś nie spodoba sprawię, że będziesz prosił o kolejną walkę. A teraz idź. - popchnął go moc-no. 
-   Drah'loi noe fatha'ae aes josentre. - rzekł przez ramię dobrze zbudowany mężczyzna. 
-   Dzisiaj jeszcze ci daruje, ale spróbuj powiedzieć coś czego nie zrozumiem jutro. - pogroził mu palcem gruby wartownik.
-   Jak przypalę ci boczki to od razu zgrzeczniejesz. I będziesz potulny jak ten... no... - nie mógł znaleźć słowa. Jak baranek, albo jak owieczka! - krzyknął z najbardziej oddalonej celi Vae'le.
-   No właśnie. - na twarzy Hank pojawił się grymas, który miał być uśmiechem. - Ktoś tu chyba dostanie porządną porcje jedzenia. A ty na co czekasz?! - spiorunował wzrokiem muskular-nego mężczyznę. - Paszoł won mi stąd, bo się spóźnisz i jeszcze mi się oberwie. - Kolejny raz pchnął więźnia. Zamknął za nim drzwi, żeby ten nie mógł wrócić.

 Koniec Epizodu XI 

Spodobało Ci się? Koniecznie pozostaw po sobie ślad w komentarzach i zobacz następny epizod! Poniżej masz linki do szybkiej podróży ;)

 Wszystkie Epizody 

 Następny Epizod 



Jeśli masz jakieś pytanie lub uwagę pisz śmiało w komentarzu :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Zabójczy pocisk" czy zabójcza nuda?

Historia mojego autorstwa